fot. pixabay.com
Pracownicy poznańskich ZOO, Uniwersytetu Przyrodniczego oraz Uniwersyteckiego Centrum Weterynaryjnej chcą pomóc w wyłapywaniu zwierząt z terenów, na których ma powstać amerykańska baza wojskowa.

Sprawa zwierząt z bazy w Redzikowie nabiera ogólnopolskiego charakteru. Niedawno informowaliśmy o tym, że wojskowi poinformowali, że zwierzęta są wyłapywane i wypuszczane na wolność w lesie. Tym zapewnieniom nie wierzą ekolodzy, którzy wysłali pisma do ambasady USA, MON i dowództwa bazy z żądaniem przedstawienia dowodów na to, że zwierzęta z bazy są usuwane a nie zabijane.

- Same zapewnienia nas nie przekonują. Dotąd mówiono przecież, że nie można tych zwierząt wyłapać. Domagamy się zatem dokumentacji opisowej ile, kiedy i gdzie tę zwierzynę złapano - mówi Dorota Urzyńska, słupska ekolog.
 
Tymczasem z Poznania nadeszła informacja, że tamtejsze ZOO chętnie zajmie się zwierzętami z Redzikowa i pomoże w ich wyłapywaniu.

- Będziemy mogli do tego użyć specjalistycznych samochodów do transportu zwierząt i skorzystać z naszych służb weterynaryjnych. Pomóc chcą też Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu i Uniwersyteckie Centrum Medycyny Weterynaryjnej - mówi Małgorzata Chodyła, rzecznik Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu

Na terenie bazy wojsk amerykańskich w Redzikowie znajduje się około 100 saren, jeleni, dzików i lisów. Decyzję o usunięciu zwierząt podjęli radni sejmiku pomorskiego. Słupski łowczy okręgowy zdecydował, że zwierzęta trzeba wystrzelać, bo wyłapanie ich jest niemożliwe. Przeciwko zabijaniu zwierząt kilka tygodni temu protestowali przed bazą w Redzikowie ekolodzy i obrońcy praw zwierząt.

mp/ar

Posłuchaj

Dorota Urzyńska, słupska ekolog Małgorzata Chodyła, rzecznik Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu