fot. archiwum PRK
Część radnych i mieszkańców domaga się rozwiązania umowy z dzierżawcą szpitala w Białogardzie. Starosta odradza pochopne kroki.

Dzisiejsza sesja rady powiatu białogardzkiego w całości była poświęcona sytuacji w tamtejszym szpitalu. Jego personel domaga się wypłaty zaległych pensji, a prywatny zarządca lecznicy zasłania się brakiem płynności finansowej. Formalnie szpital należy do starostwa, dlatego część rajców domaga się od starosty zdecydowanych działań. - Łącznie z rozważeniem wypowiedzenia umowy dzierżawy - mówił radny Adam Kołacki.

- Głównym działaniem prywatyzacji jest zarobek. Natomiast na ochronie zdrowia mieszkańców nie powinno się zarabiać. Patrząc na to, że zarządca praktycznie robi co chce, nie wypłaca pensji pracownikom, to byłbym za rozwiązaniem umowy - mówił radny Kołacki.

Podczas nadzwyczajnej sesji głos zabrali także przedstawiciele mieszkańców Białogardu. - Działania obecnego zarządcy szpitala doprowadzą do jego upadku - przestrzegał pan Szczepan Jonko. - Szpital jest w złej kondycji, ma złą opinię, pacjenci zaczynają go omijać. W jakimś momencie ten szpital będzie pusty. Władza omija temat, brakuje kontrolowania dzierżawcy - mówił.

Starosta bronił się przed zarzutami mieszkańców oraz opozycji i odradzał nerwowe ruchy. - Robimy wszystko, żeby uporządkować sytuację w szpitalu - zapewniał Tomasz Hynda. - Podjęliśmy kategoryczne stanowisko skierowane do Centrum Dializa, żeby uregulować zaległe wynagrodzenia pracowników - dodał starosta.

Podczas sesji radni nie podjęli żadnych formalnych decyzji co do przyszłości szpitala w Białogardzie. Przypomnijmy, że spółka Dializa podpisała umowę na jego prowadzenie na 30 lat.


RW/ez