- MZK chce usprawnić podróżnym komunikację w Koszalinie i Mielnie, budując centra przesiadkowe.
- Do ogłoszonych przetargów nie zgłosili się żadni potencjalni wykonawcy.
- W przypadku niezrealizowania projektów w określonym czasie MZK straci unijne dofinansowanie.
- Rozpisano kolejne przetargi, licząc na ich pozytywne rozstrzygnięcie.
Centra przesiadkowe mają usprawnić komunikację różnymi środkami transportu i ułatwić przemieszczanie się turystom oraz mieszkańcom. W Koszalinie inwestycję zaplanowano przy ul. Wąwozowej. Tamtejsza pętla autobusowa miała zostać zmodernizowana, obok miał powstać parking przesiadkowy dla samochodów i rowerów, a skrzyżowanie Wąwozowej z Władysława IV miało zostać przebudowane i zyskać sygnalizację świetlną.
Brak oferentów w Koszalinie
MZK otrzymało na ten cel unijne dofinansowanie w ramach RPO, ogłosiło
przetarg i... zaczęły się schody. Do pierwszego przetargu nie zgłosił
się żaden wykonawca, oferty nie wpłynęły także w trzech kolejnych. - Budowa dróg, z ekspresową „szóstką” na czele, sprawiła, że w regionie nie ma firm, które miałyby wolne moce przerobowe - wskazuje Andrzej Bacławski, prezes MZK. - Dodatkowych
trudności nastręcza fakt, że przetarg jest na zadanie „zaprojektuj i
wybuduj”, którego nie można rozbić na dwa oddzielne.
Widząc,
że przetargi nie przynoszą efektów, spółka chciała zlecić inwestycję z
tzw. „wolnej ręki” (pozwalają na to przepisy) i do negocjacji zaprosiła
dwie firmy budowlane. - Niestety, jedna w ogóle nie wyraziła zainteresowania, z kolei propozycja drugiej dwukrotnie przekraczała nasze możliwości - mówi prezes.
Dlatego
MZK ostatecznie rozpisał piąty przetarg. Jeśli i on nie przyniesie
rozstrzygnięcia, inwestycja w zaplanowanym kształcie będzie zagrożona. - Musimy zrealizować ją do końca przyszłego roku, bo inaczej stracimy unijne dofinansowanie - uświadamia Andrzej Bacławski.
A chodzi o niebagatelną kwotę 2,8 mln zł, przy łącznym szacunkowym koszcie budowy opiewającym na ok. 3,4 mln zł. - Bez tych pieniędzy będziemy w stanie zmodernizować jedynie samą pętlę autobusową, ale już bez przebudowy skrzyżowania - dodaje szef MZK.
Mielno obniża wymagania wobec potencjalnych wykonawców
W nieco lepszej sytuacji jest Mielno, gdzie centrum przesiadkowe ma powstać pomiędzy dworcem kolejowym a halą sportową. Na realizację inwestycji miasto ma czas do końca 2019 r., ale i tu są problemy. Do dwóch dotychczasowych przetargów nie zgłosili się żadni oferenci i właśnie trwa trzeci. - Widząc, jaka jest sytuacja na rynku, nieco obniżyliśmy wymagania wobec potencjalnych wykonawców - może to zachęci mniejsze firmy - liczy Marcin Sobierajski, pełnomocnik burmistrza ds. strategii i rozwoju.
Co zrobić, by nie stracić unijnej dotacji?
Alternatywą jest wniosek do Urzędu Marszałkowskiego o wydłużenie terminu
realizacji inwestycji. Samorząd wojewódzki jest dysponentem środków
unijnych i to bezpośrednio z nim gminy mają podpisane umowy na
dofinansowanie. - Znamy sytuację na rynku budowlanym i zdajemy sobie
sprawę, że znacznie utrudnia to gminom realizacje inwestycji. Jednak
zmieniły się przepisy i nie możemy już tak elastycznie jak wcześniej
podchodzić do ustalania terminów - podkreśla Gabriela Wiatr, rzeczniczka Urzędu Marszałkowskiego.
Dotyczy
to zwłaszcza projektów, które zyskały dofinansowanie w ramach RPO.
Jednym z konkursowych kryteriów był bowiem termin realizacji, dlatego
jego przesunięcie nie jest możliwe. Z taką sytuacją mamy właśnie do
czynienia w przypadku koszalińskiego MZK, któremu UM odmówił
przedłużenia terminu o rok.
Nieco inaczej rzecz ma się w Mielnie,
które dofinansowanie do centrum przesiadkowego otrzymało w ramach
Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. - To były dotacje
przyznawane bez konkursu, więc nie ma alternatywnych projektów. Dlatego
liczymy na ewentualną wyrozumiałość zarządu województwa - zwraca uwagę Marcin Sobierajski, zaznaczając jednocześnie, że wniosku o przedłużenie terminu Mielno na razie nie złożyło. - Zajmiemy się nim, jeśli do nas wpłynie, ale miejmy nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji - mówi Gabriela Wiatr.
Brak
terminowej realizacji inwestycji dofinansowywanych z programów unijnych
nie oznacza automatycznego zwrotu środków do unijnego budżetu. W
przypadku RPO pieniądze zostaną przesunięte na inwestycje znajdujące się
na tzw. liście rezerwowej. Jeśli chodzi o ZIT-y, nabór projektów może
zostać powtórzony.
rw/ar