fot.muzeum Gliwice
16 grudnia 1981 roku, kilka minut po godzinie 8.00 teren „Wujka” szczelnie otoczyła milicja, do której później dołączyło wojsko. Po wezwaniu strajkujących do rozejścia się, użyciu armatek wodnych i wyrzutni gazu rozpoczął się szturm na kopalnię. Dziś uczczono pamięć poległych górników.

Jak co roku, kwiaty i znicze złożyli przedstawiciele Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień '80”. Przewodniczący związku - Bogusław Ziętek - podkreślił, że w tym dniu trzeba przypominać, że sprawa tej tragedii nie została do końca rozwiązana. - Chcemy wierzyć, że teraz nadszedł czas, by godnie uczcić pamięć poległych górników z kopalni „Wujek” - dodał przewodniczący „Sierpnia '80”. Pod pomnikiem poległych górników kwiaty złożyła również wicepremier Beata Szydło.

HISTORIA

Na teren zakładu wjechały czołgi i wozy bojowe, taranując ogrodzenie. Strajkujący próbowali się bronić między innymi przy użyciu metalowych prętów. Stawiali też pośpiesznie barykady. Największy dramat w kopalni rozegrał się około 12.30, gdy do akcji pacyfikacyjnej skierowano pluton specjalny ZOMO. Funkcjonariusze wyposażeni w pistolety maszynowe zabili sześciu górników. Bilans ofiar śmiertelnych wzrósł potem do dziewięciu - trzech rannych zmarło w szpitalu, ponad 20 zostało rannych.

Procesy przeciwko sprawcom masakry ruszyły dopiero w latach 90. Ostatecznie w 2008 roku zapadł prawomocny wyrok skazujący 14 byłych zomowców z plutonu specjalnego, którzy brali udział w pacyfikacji kopalń „Wujek” i „Manifest Lipcowy”. Sąd uznał wszystkich oskarżonych za winnych zbrodni komunistycznej. Otrzymali od 3,5 do 6 lat więzienia. W 2009 roku, po 28. latach od masakry, Sąd Najwyższy ostatecznie utrzymał wyrok w mocy.

Szef MSW generał Czesław Kiszczak, obciążany odpowiedzialnością za śmierć 9 górników z „Wujka” nie został osądzony. Po kilku procesach ostatecznie w 2013 roku Sąd Apelacyjny bezterminowo zawiesił jego sprawę. Dwa lata później Kiszczak zmarł.

IAR/Radio Katowice/ds