fot. TVP Info
– Naszym zdaniem w lewym skrzydle Tu-154 umieszczony był ładunek wybuchowy, który spowodował detonację. (…) Nasz pirotechnik potwierdził, że gdyby dysponował taśmą z materiałem wybuchowym, to podłożyłby ją w tym miejscu – przekonywał wczoraj w „Minęła 20” prof. Wiesław Binienda, zastępca przewodniczącego Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem.

Powstaje raport dotyczący nagrań z kamer przemysłowych z nocy poprzedzającej wylot Tu-154 nr 101 do Smoleńska – poinformowała „Gazeta Polska”. Dziennikarze ujawnili, że kamery na warszawskim Okęciu zarejestrowały nieprawidłowości w pracy BOR i osoby dokonujące nieustalonych czynności przy lewym skrzydle samolotu.

Dziennikarz TVP Info Michał Rachoń dotarł do kolejnych ustaleń ekspertów podkomisji smoleńskiej. Prof. Wiesław Binienda, zastępca przewodniczącego Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem, wskazał miejsce, w którym według komisji Macieja Laska brzoza rozerwała skrzydło tupolewa. – Naszym zdaniem w lewym skrzydle Tu-154 umieszczony był ładunek wybuchowy, który spowodował detonację – mówił Binienda, wskazując na miejsce w skrzydle, gdzie umieszczone są części elektryczne m.in. do sterowania klapami.

Duński inż. Glenn Jørgensen, jeden z ekspertów komisji, przekonywał z kolei, że w miejscu rzekomego uderzenia w brzozę znajdują się ślady wskazujące, że mogło dojść do wybuchu. – To są takie loki, kawałki metalu skręcone więcej niż 360 stopni. Jak dochodzi do takiego odkształcenia metalu, w dodatku nie od przodu w tył, jak powinno być przy uderzeniu w drzewo, to może to wskazywać na eksplozję – mówił Jørgensen.

Prof. Binienda dodał, że wskazane przez niego miejsce ma aktualnie status „podejrzanego”. – Nasz pirotechnik potwierdził, że gdyby dysponował taśmą z materiałem wybuchowym, to podłożyłby ją w tym miejscu. Przeprowadziliśmy także eksperyment, który dowiódł, że taki ładunek nie doprowadziłby do eksplozji paliwa – stwierdził Binienda.

TVP Info