fot. wikimedia
W wyniku ataku nowiczokiem zginąć mogły nawet tysiące ludzi - donosi dzisiejszy Times. Informator gazety podkreśla, że napastnicy - według Londynu - oficerowie rosyjskiego wywiadu wojskowego mieli przy sobie wyjątkowo zabójczą formę środka paraliżującego.

Zdaniem informatorów dziennika, najczarniejszy, choć nie najbardziej prawdopodobny scenariusz mógł skończyć się śmiercią nawet 4 tys. ludzi. Powód? Według służb w buteleczce znajdowała się nierozcieńczona forma środka. "Rosjanie zagrali w kości", a stawką było życie Brytyjczyków - podkreśla anonimowy rozmówca ze służb, do którego dotarł dziennik.

Brytyjskie dzienniki donoszą tymczasem, że Londyn przygotowuje się na ofensywę propagandową ze strony Kremla. Służby spodziewają się, że Moskwa wzmoży dezinformację w powiązanych z Kremlem mediach i w mediach społecznościowych. Mobilizacja panuje również w brytyjskim cyberwywiadzie. Szef agencji Jeremy Flemning zadeklarował wczoraj wieczorem w Waszyngtonie, że "przeznaczy całe spektrum środków na neutralizację zagrożenia" ze strony Kremla, dodając, ze Brytyjczycy mają technologię, która pozwoli wziąć na celownik wybranych ludzi z rosyjskiego wywiadu wojskowego.

W wyniku marcowego ataku w Salisbury w hrabstwie Wiltshire na wiele tygodni do szpitala trafił Siergiej Skripal wraz z córką. Skripal to były rosyjski agent, który przekazywał niegdyś rosyjskie sekrety Brytyjczykom. W lipcu przez przypadek substancją otruło się dwoje Brytyjczyków: Charles Rowley i Dawn Sturgess. Kobieta zmarła.

O atak Brytyjczycy oskarżają Kreml, który zaprzecza. Londyn podał w tym tygodniu tożsamość dwóch domniemanych napastników: Aleksandra Pietrowa i Rusłana Boszyrowa. Ambasador Zjednoczonego Królestwa przy ONZ powtórzyła wczoraj na forum organizacji, że Brytyjczycy uważają, iż byli to agenci GRU, a decyzja o ataku podjęta została na wysokim szczeblu państwowym. Kreml odrzuca te oskarżenia, nazywając je pomówieniami i kłamstwami.

IAR/ar

Czytaj więcej