Ich uczestnicy sprzeciwiają się podwyżkom cen paliw. Rząd zaprosił pokojowych protestujących do negocjacji. Benjamin Griveaux zapowiedział, że nie będzie taryfy ulgowej dla tych, którzy zachowują się agresywnie i atakują policjantów.
Wczoraj, kolejny weekend z rzędu protestujący wyszli na ulice centrum Paryża. Doszło do starć z policją, która użyła gazu łzawiącego. 113 osób zostało rannych, w tym 17 policjantów. Służby zatrzymały 412 osób. Epicentrum zamieszek znajdowało się na Polach Elizejskich. Protestujący uszkodzili posąg Marianne - symbolu Republiki Francuskiej, malowali sprejem po Łuku Triumfalnym, co prezydent Emmanuel Macron określił jako jego zbezczeszczenie. Podpalali samochody i niszczyli elewacje budynków.
Do zamieszek doszło także w Ardenach. W licznych miejscach Francji blokowane były drogi. Protest spotyka się z sympatią i wsparciem 85 proc. społeczeństwa sprzeciwiającego się planom podwyżek paliw, przede wszystkim oleju napędowego, co ma według prezydenta Emmanuela Macrona mieć pozytywny wpływ na stan środowiska.
W związku z falą protestów premier Francji Edouard Philippe odwołał wizytę na szczycie klimatycznym COP24 w Katowicach.
IAR/rż
#GiletesJaune przedwczoraj we Francji, wczoraj w Belgii, dzis #zoltekamizelki #gelevestjes szykuja sie do protestow w #Holandii. Lista pretensji : od podwyzek na ceny benzyn i wzrost kosztow utrzymania az po "nie" dla przyjmowania migrantow. Co bedzie jak przejda do Niemiec? pic.twitter.com/oE9eZe4wOO
— Marzenna Guz-Vetter (@GuzVetterEU) 1 grudnia 2018