twitter.com/ephilippepm
Władze Francji rozważają wprowadzenie stanu wyjątkowego w związku z falą zamieszek, która przetoczyła się przez kraj. Rzecznik rządu, Benjamin Griveaux poinformował w wywiadzie dla radia Europe 1, że prezydent, premier i minister spraw wewnętrznych zwołali na dziś nadzwyczajne spotkanie, podczas którego omówią różne możliwości działania, by zapobiec kolejnym zamieszkom.

Ich uczestnicy sprzeciwiają się podwyżkom cen paliw. Rząd zaprosił pokojowych protestujących do negocjacji. Benjamin Griveaux zapowiedział, że nie będzie taryfy ulgowej dla tych, którzy zachowują się agresywnie i atakują policjantów.

Wczoraj, kolejny weekend z rzędu protestujący wyszli na ulice centrum Paryża. Doszło do starć z policją, która użyła gazu łzawiącego. 113 osób zostało rannych, w tym 17 policjantów. Służby zatrzymały 412 osób. Epicentrum zamieszek znajdowało się na Polach Elizejskich. Protestujący uszkodzili posąg Marianne - symbolu Republiki Francuskiej, malowali sprejem po Łuku Triumfalnym, co prezydent Emmanuel Macron określił jako jego zbezczeszczenie. Podpalali samochody i niszczyli elewacje budynków.

Do zamieszek doszło także w Ardenach. W licznych miejscach Francji blokowane były drogi. Protest spotyka się z sympatią i wsparciem 85 proc. społeczeństwa sprzeciwiającego się planom podwyżek paliw, przede wszystkim oleju napędowego, co ma według prezydenta Emmanuela Macrona mieć pozytywny wpływ na stan środowiska.

W związku z falą protestów premier Francji Edouard Philippe odwołał wizytę na szczycie klimatycznym COP24 w Katowicach.

IAR/rż