Stefan Strzałkowski, poseł PiS z Białogardu, uważa, że samorząd nie powinien się angażować w tego typu inicjatywy: - Musimy akceptować ten marsz, ponieważ jest zgodny z konstytucją. Tolerancja i tak dalej. Nie oznacza to jednak, że instytucje publiczne muszą się w to włączać i z moich pieniędzy finansować coś, czego ja w ogóle nie popieram. To skandaliczne. Przeciwnicy PiS-u nie mają pomysłu na programy społeczne i gospodarkę, więc próbują grać grupami mniejszościowymi.
Odmiennego zdania jest Radosław Lubczyk, poseł Nowoczesnej ze Szczecinka: - Urząd marszałkowski ma prawo być współorganizatorem takiego marszu. Ma też prawo dać na to pieniądze. Nie widzę nic złego w tym. To przecież impreza, która pokazuje, że Polska jest wielokulturowa. Urząd marszałkowski to nie urząd wojewódzki. To są ludzie wybrani przez nas, mieszkańców, m.in. Koszalina czy Szczecinka. I dlatego ma prawo, a nawet obowiązek wspierać różne inicjatywy, które organizowane są oddolnie.
Jan Głodny, prezes zarządu powiatowego PSL w Koszalinie, podkreśla: - PSL jest za pełną równością i tolerancją. Prywatnie zaskoczył mnie jednak fakt, że urząd marszałkowski jest współorganizatorem marszu i przeznacza na ten cel pieniądze.
Jakub Pyżanowski z Porozumienia Jarosława Gowina przestrzega, że tego typu inicjatywy mogą wpłynąć negatywnie na polskie rodziny: - Platforma Obywatelska wspiera radykalne lewicowe postulaty i poglądy. Myślę, że to wynika z obaw związanych z pojawieniem się na scenie politycznej partii Roberta Biedronia. Te radykalnie lewicowe poglądy oznaczają w istocie to, że docelowo rodzina przestanie się cieszyć autonomią, że przestaniemy mieć możliwość wychowywania dzieci zgodnie z własnym światopoglądem i że państwo będzie bardzo głęboko ingerować w rodzinę. Jako osoba od lat związana z samorządem, uważam, że jest wiele innych ważniejszych dla samorządów kwestii, niż organizacja marszu równości.
aw/ar