Mieszkańcy ulicy Borhardta protestują przeciwko decyzji władz miasta. Urzędnicy wydali decyzję o konieczności rozebrania komórek znajdujących się na terenie dzierżawionym od samorządu. Rozbiórka ma być przeprowadzona do końca marca.

Tymczasem mieszkańcy nie mają co zrobić ze zgromadzonymi w budynkach przedmiotami, głównie opałem. - Mieszkania są bez piwnic. Nie mamy żadnego pomieszczenia, gdzie można by było opał składować. Mamy rowery, skutery i nie mamy gdzie to wszystko schować, a my te komórki użytkujemy od 60 lat.

Prezydent Słupska Krystyna Danilecka-Wojewódzka zaznacza, że władze miasta nie wycofają się z decyzji o rozbiórce przydomowych komórek, ponieważ teren, na którym stoją, ma zostać sprzedany pod budowę domów. Proponuje jednak załatwienie problemu. - To, co możemy na dzisiaj zaproponować, to ze względu na okres grzewczy do końca maja będzie można korzystać z tych działek, a w tym czasie  zróbmy wizję lokalną i sprawdźmy, czy za waszymi domami można będzie znaleźć odpowiedni teren pod wasze potrzeby.

Mieszkańcy ulicy Borhardta twierdzą, że zaproponowane przez urzędników miejsce na budowę nowych szopek nie zadowala ich, bo teren ten jest podmokły. O szansach na zakończenie sporu ma zdecydować w najbliższych dniach spotkanie protestujących z urzędnikami.


mp/jr