fot. Jacek Żukowski
Mieszkańcy ulic Anny Łajming, Filmowej i Jedności Narodowej w Słupsku skarżą się na notoryczne zakłócanie ciszy nocnej przez klientów okolicznych pubów. Ponadto zwracają uwagę, że pobliskie tereny są zanieczyszczane przez klientów lokali.

Jedna z mieszkanek pobliskiej kamienicy powiedziała, że imprezy odbywają się zwykle z piątku na sobotę i trwają nawet do czwartej rano: - Przez to nie możemy spać, a o otwarciu okien latem to już w ogóle nie ma mowy. Najgorsze jest to, że za kioskiem, który jest nieczynny od dłuższego czasu, znajduje się szalet.

Zdaniem radnego Jacka Szarana, aby pogodzić interes ludzi, którzy chcą wieczorami się bawić i odpocząć, powinno dojść do rozmów mieszkańców centrum miasta i właścicieli lokali gastronomicznych: - Powinien powstać zespół, który ustali, w jakim kierunku trzeba iść dalej. Czy to będzie sprzątanie z rana po takich imprezach, czy też ograniczenie działalności tych klubów.

Wiceprezydent Słupska Marta Makuch zaznaczyła, że rozumie skargi mieszkańców, ale podkreśliła, że zamieszkiwanie w centrum niesie jednak za sobą pewne niedogodności: - Żyjąc w centrum miasta, każdy z nas chciałby mieć ciszę i dobrych sąsiadów. Trzeba to wyważyć. Z jednej strony musimy pilnować bezpieczeństwa i na łamanie prawa nie możemy się zgadzać, a z drugiej - należy rozmawiać z mieszkańcami, żeby też widzieli jakąś wartość w tym, że to miasto żyje.

Interpelacja w sprawie rozwiązania problemu zakłócania spokoju wpłynęła do prezydent Słupska. Jeszcze nie udzielono na nią odpowiedzi.

mp/jż/rż

Posłuchaj

jedna z mieszkanek centrum miasta Jacek Szaran, słupski radny Marta Makuch, wiceprezydent Słupska