fot. printscreen/X
Tomasz Szmydt, sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, poprosił w poniedziałek władze Białorusi o "opiekę i ochronę". Szmydt wystosował ten apel podczas konferencji prasowej w Mińsku - poinformowała państwowa białoruska agencja prasowa BiełTA.

Jak przypomniały media, nazwisko Szmydta pojawiało się wcześniej w związku z tzw. aferą hejterską w ministerstwie sprawiedliwości. W 2019 roku sędzia, który był zaangażowany w tę aferę wraz ze swoją ówczesną żoną Emilią Szmydt, został zwolniony ze stanowiska dyrektora Biura Prawnego w Krajowej Radzie Sądownictwa.

Tomasz Szmydt oznajmił w poniedziałek w stolicy Białorusi, że musiał opuścić Polskę, ponieważ nie zgadza się z działaniami władz w Warszawie. Powiadomił o prześladowaniach i pogróżkach, których ofiarą jakoby padł z powodu swojej "niezależnej postawy politycznej".

- Pozwalam sobie zwrócić się bezpośrednio do prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Bardzo przepraszam za swoją śmiałość, ale pozwolę sobie poprosić o opiekę, ochronę prezydenta i Białoruś jako państwo - oznajmił Szmydt, cytowany przez agencję BiełTA. Jak podkreślił, uważa Białoruś za "kraj z dużym potencjałem", kierowany przez "bardzo mądrego przywódcę". Sędzia dodał, że w tym państwie "można żyć spokojnie".

Podczas konferencji w Mińsku Szmydt zaprezentował pismo, które wystosował do prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie Jacka Chlebnego. W dokumencie, przekazanym również do wiadomości prezydenta Andrzeja Dudy i KRS, sędzia powiadomił, że zrzeka się dotychczasowego stanowiska w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie "ze skutkiem natychmiastowym".

Szmydt opublikował też oświadczenie na platformach X i Telegram (w języku polskim i rosyjskim), w którym powiadomił, że w przeszłości pełnił m.in. funkcję dyrektora Wydziału Prawnego w Biurze KRS. Oznajmił, że został zmuszony do wyjazdu na Białoruś z powodu "niezgody na politykę i działania władz" w Warszawie. "Wyrażam swój protest władzom Polski, które pod wpływem USA i Wielkiej Brytanii prowadzą kraj do wojny. Naród Polski opowiada się za pokojem i dobrosąsiedzkimi stosunkami z Białorusią i Rosją. Dlatego jestem w Mińsku i jestem gotów powiedzieć prawdę" - zadeklarował.

Portal telewizji Biełsat zauważył, że oświadczenie Szmydta w języku polskim zawiera konstrukcje składniowe charakterystyczne dla języka rosyjskiego, co sugeruje, że tekst mógł zostać pierwotnie napisany po rosyjsku. Jak przypomniał Biełsat, a także polskie media, Szmydt przyznał się do udziału w tzw. aferze hejterskiej i atakowania w sieciach społecznościowych sędziów sprzeciwiających się wprowadzaniu zmian w sądownictwie przez ówczesnego ministra Zbigniewa Ziobrę. W tych działaniach miała też uczestniczyć była już żona sędziego Emilia Szmydt, znana pod pseudonimem "Mała Emi", która blisko współpracowała z Łukaszem Piebiakiem - wiceministrem sprawiedliwości w latach 2015-19.

W 2022 roku Tomasz Szmydt postanowił ujawnić nieetyczne działania w resorcie sprawiedliwości. Jak wówczas przekonywał w rozmowach z mediami, na skutek zaangażowania w szkalowanie sędziów "stracił najwięcej - rodzinę i pozycję zawodową".

- Jeśli ktoś wybiera Białoruś, to znaczy, że w jakimś interesie działał przez lata w Polsce, w czyim imieniu? - zaznaczył wicepremier, szef MON Kosiniak-Kamysz pytany przez dziennikarzy o tę sprawę.

Dodał, że wcześniejsze działania Szmydta muszą zostać zbadane. Wicepremier oczekuje w tej sprawie raportu służb. Kosiniak-Kamysz podkreślił, że wybranie się na Białoruś powoduje, że wcześniejsza działalność takiej osoby "daje wiele do myślenia". - Sprawa wymaga natychmiastowego wyjaśnienia - stwierdził.

O sprawę zapytany został również szef MSZ Radosław Sikorski: - Szokująca informacja. Nie potrafię tego skomentować, ale chyba to był ktoś zaangażowany w te nagonki polityczne za poprzedniej kadencji.

Na pytanie, czy jest jakaś procedura dyplomatyczna w takiej sytuacji zaznaczył, że na razie wie o sprawie tyle co pytający go dziennikarze, bo gdy pojawiła się ta informacja brał udział w panelu podczas konferencji Defence 24 Days.

- Jestem w szoku powiem szczerze. No mieliśmy już poprzednio zdrajcę, zdaje się, że to trochę podobny przypadek - powiedział szef MSZ.

W połowie grudnia 2021 r. białoruska Straż Graniczna podała, że polski żołnierz Emil Czeczko poprosił o azyl na Białorusi po tym, jak zatrzymano go w okolicach Tuszemli w obwodzie grodzieńskim. Był żołnierzem 11. Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie. W połowie marca 2022 roku Czeczko został znaleziony martwy w Mińsku.

PAP/ar