fot. ms.gov.pl
Znany tancerz Paweł K. nie wróci do aresztu, ale zastosowano wobec niego tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze.

Oznacza to, że mężczyzna musiał wpłacić 10 tys. złotych poręczenia majątkowego, trzy razy musi meldować się w komisariacie policji, ma zakaz opuszczania kraju, nie może również zbliżać się na odległość 50 metrów do osób pokrzywdzonych. Ma także zakaz kontaktowania się ze swoimi podopiecznymi ze szkoły tańca - mówi prokurator Piotr Nierebiński:

- Chodzi także o kontakt za pośrednictwem środków masowego przekazu, czyli smsy czy portale społecznościowe. Należy podejrzanego izolować od środowiska pokrzywdzonych i świadków. Tym bardziej, że mamy informację, że był on na spotkaniu z młodzieżą, po opuszczeniu aresztu śledczego.

Prokurator rejonowy potwierdza tym samym informacje, że Paweł K. w zeszłym tygodniu spotkał się ze swoimi podopiecznymi podczas zajęć w Słupskim Ośrodku Kultury. Jak udało nam się ustalić, mężczyznę zaprosili rodzice, którzy chcieli podziękować instruktorowi za dotychczasową pracę.

Przed tygodniem informacje o rzekomych donosach na Pawła K. zdementowała dyrektorka wydziału kultury w słupskim ratuszu. Także prokurator Piotr Nierebiński mówi w rozmowie z Polskim Radiem Koszalin, że nie ma informacji o istnieniu takich dokumentów:

- Nie mamy informacji, czy jakieś donosy trafiają do ratusza. Oficjalnego zawiadomienia o przestępstwie w tej sprawie nie było. Było to działanie funkcjonariuszy policji operacyjnej, które doprowadziło do zatrzymania sprawcy.

Na razie nie pojawiły się okoliczności sprawy, które rzuciłyby nowe światło na śledztwo w sprawie słupskiego instuktora breakedance. Paweł K. jest oskarżany o kontakty seksualne z 13- i 14-letnią uczestniczką zajęć, które prowadził. Grozi mu do 10 lat więzienia.

MS/ez

Czytaj więcej