pominik upamiętniający ofiary zbrodni w Podgajach
W relacjach o tragedii spalenia żywcem 32 polskich żołnierzy jest do dziś sporo białych plam.

Ofiary zbrodni upamiętnia pomnik ustawiony w miejscu spalenia żywcem w 1945 roku 32 żołnierzy 4 kompanii 3 Pułku I Armii Wojska Polskiego. Tymczasem według najnowszych badań w czasie dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce od 31 stycznia do 3 lutego zabitych zostało 160 żołnierzy. Ogromna część z nich to ranni, dobijani bezpośrednio na polu walki. Do niewoli trafili jedynie żołnierze, którzy mogli maszerować samodzielnie. Reszta zabitych to polegli w czasie walk o Podgaje, które zakończyły się sukcesem 3 lutego.

Tragedia rozegrała się w czasie ofensywy styczniowej 1945, kiedy polskie jednostki podchodziły pod bunkry Wału Pomorskiego. Umocniona wieś Podgaje (Flederborn), do której podejście osłaniały rzeka Gwda oraz wielkie masywy leśne i liczne jeziora, była kluczowym punktem niemieckiego oporu.

Prowadząca rozpoznanie bojem 4 kompania pod dowództwem ppor. Alfreda Sofki została otoczona przez jednostki Waffen SS. Walka trwała 4 godziny, a kiedy zabrakło amunicji dowódca kompanii podjął decyzję o kapitulacji. Polscy żołnierzy (około 50, reszta zginęła lub została dobita na polu walki) trafili do stodoły. Szczegóły losów jeńców poznano m.in. dzięki relacji por. Zbigniewa Furgały (1926–2009), któremu udało się zbiec. Furgała podkreślił, że postanowili uciec, gdy Niemcy skatowali wywołaną na przesłuchanie grupę żołnierzy: - Po krótkim czasie koledzy nasi, m.in. chorąży Zdzisław Pilawa, wrócili zmasakrowani, z połamanymi nogami i rękami, niektórych przyniesiono. Widząc, że czeka nas to samo, postanowiliśmy zorganizować ucieczkę. Nie było wyboru. Chcieliśmy dać szansę tym, którzy mogli jeszcze o własnych siłach ratować życie.

Ucieczka, podjęta przez około dwudziestu żołnierzy, udała się tylko Furgale i kpr. Bernardowi Bondziureckiemu. Ujęci, zostali skrępowani drutem telefonicznym i spaleni żywcem w stodole. Dzień później wieś została zajęta przez oddziały polskie.

Ustalenie personalnie winnego za wydanie zbrodniczego rozkazu jest trudne. Wiadomo, że z Polakami obok jednostki niemieckiej walczyli żołnierze łotewskiej 15 dywizji grenadierów pancernych” Letteland”. W opublikowanych po wojnie wspomnieniach jeden z oficerów tej jednostki Julijs Kilitis, jako odpowiedzialnego za zbrodnię wskazał dowódcę 48. pułku - Niemca SS Hauptsturmführera Friedricha Trägera. Jego stopień wojskowy odpowiada przekazom polskich świadków.

Więcej o nieścisłościach i białych plamach tej historii na naszej antenie w sobotę w "Detektywach Historii" po godzinie 15.

pg/ar