fot. PAP/Adam Warżawa (zdjęcie ilustracyjne)

Brudna woda z płuczek oczyszczających spaliny na statkach zanieczyszcza Bałtyk, z czym wiążą się ogromne koszty - informuje pismo „Nature Sustainability”.

Tak zwane „skrubery” (scrubbers) to rozpylające morską wodę płuczki, których zadaniem jest oczyszczanie spalin z zainstalowanych na statkach silników dieslowskich. Takie silniki korzystają z taniego, mocno zanieczyszczonego paliwa (ciężkiego oleju opałowego), który jest najpowszechniejszym paliwem morskim od lat 70. Podczas spalania powstają szkodliwe gazy. Wymagane przez międzynarodowe przepisy płuczki pozwalają ograniczyć zanieczyszczenie powietrza, jednak z przyczyn ekonomicznych większość z nich wykorzystuje wodę morską w obiegu otwartym - co znaczy, że szkodliwe składniki spalin takie jak tlenki siarki, rakotwórcze związki organiczne i metale ciężkie nie przedostają się do powietrza, ale trafiają do morza.

Naukowcy z Chalmers University of Technology w Göteborgu (Szwecja) wykazali, że w przypadku Bałtyku społeczno-ekonomiczne koszty emisji zanieczyszczeń związane ze skruberami wyniosły w latach 2014-2022 z ponad 680 mln euro.

Jednocześnie naukowcy zauważają, że inwestycje przedsiębiorstw żeglugowych w technologię „płukania” spalin i odprowadzania ścieków do morza spłaciły się już w większości statków. To znaczy, że branża zarabia obecnie miliardy euro, napędzając swoje statki tanim ciężkim olejem opałowym zamiast czystszym paliwem.

- Widzimy wyraźny konflikt interesów, w którym prywatne interesy gospodarcze odbywają się kosztem środowiska morskiego w jednym z najbardziej wrażliwych mórz na świecie - powiedziała doktorantka Chalmers Anna Lunde Hermansson, jedna z autorek nowego badania.

Badanie zostało zainspirowane trwającą dyskusją na temat potencjalnego zakazu zrzutu wody ze skruberów. Kwestia ta znajduje się w porządku obrad na wielu poziomach Międzynarodowej Organizacji Morskiej (IMO), jest omawiana na szczeblu UE, a także na szczeblu krajowym, np. w szwedzkim parlamencie, chociaż szwedzka decyzja w sprawie zakazu nie została jeszcze podjęta.

Anna Lunde Hermansson i współpracownicy Chalmers, Erik Ytreberg i Ida-Maja Hassellöv, od wielu lat badają wpływ żeglugi na środowisko. W poprzednim badaniu wykazali, że ponad 200 milionów metrów sześciennych niebezpiecznej dla środowiska wody płuczkowej jest odprowadzanych rocznie do Morza Bałtyckiego oraz że woda odprowadzana ze skrubera stanowi do 9 proc. całkowitych emisji niektórych rakotwórczych wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA) do Morza Bałtyckiego.

Teraz badacze z Chalmers obliczyli zarówno koszty zewnętrzne odprowadzania wody ze skrubera, jak i bilanse finansowe ponad 3800 statków, które zainwestowały w tę technologię oczyszczania spalin. Jeśli chodzi o koszty związane z degradacją ekosystemów morskich, z badania wynika, że w latach 2014-2022 zrzuty wody ze skruberów spowodowały zanieczyszczenie obszaru Morza Bałtyckiego obliczane ponad 680 mln EUR. Zdaniem badaczy liczby te należy uznać za niedoszacowane. Na przykład nie uwzględniono kosztów bezpośrednich związanych z wyciekami ciężkiego oleju opałowego ze statków korzystających ze skruberów. W obliczeniach nie uwzględniono wielomilionowych kosztów usuwania wycieków ropy - na przykład z promu Marco Polo na szwedzkim wybrzeżu Blekinge jesienią ubiegłego roku.

- Gdyby nie istniały płuczki, żaden dzisiejszy statek nie mógłby pływać na tym brudnym paliwie resztkowym. Dlatego kwestia skruberów jest niezwykle istotna, jeśli chodzi o popchnięcie przemysłu morskiego w stronę mniej negatywnego wpływu na środowisko - powiedziała Lunde Hermansson.

Z perspektywy armatora badacze obliczyli koszty instalacji i konserwacji systemów płuczek, a także zyski pieniężne wynikające z eksploatacji statków wyposażonych w skrubery na tańszym i bardziej zanieczyszczającym środowisko ciężkim oleju opałowym zamiast droższego paliwa o niskiej zawartości siarki. Z obliczeń wynika, że większość armatorów, którzy zainwestowali w płuczki, osiągnęła już próg rentowności, a łączna nadwyżka do końca 2022 r. dla wszystkich z 3800 statków wyniosła 4,7 mld euro. Naukowcy zauważają również, że ponad 95 proc. najpopularniejszego systemu skruberów (tzw. pętli otwartej) jest spłacanych w ciągu pięciu lat.

- Z punktu widzenia branży często podkreśla się, że przedsiębiorstwa żeglugowe działały w dobrej wierze, inwestując w technologię, która rozwiązałaby problem zawartości siarki w emisjach do powietrza, i że nie należy ich karać. Nasze obliczenia pokazują, że większość inwestycji została już zwrócona i nie jest to już uzasadniony argument
- mówi Lunde Hermansson.

Niedawno Dania podjęła decyzję o zakazie zrzutu wody z płuczek do wód terytorialnych w promieniu 12 mil morskich od wybrzeża. Szereg krajów na całym świecie, takich jak Niemcy, Francja, Portugalia, Turcja i Chiny, również przyjęło krajowe zakazy lub ograniczenia.

W Szwecji nie ma obecnie ogólnokrajowego zakazu, chociaż niektóre porty, takie jak port w Göteborgu, zakazały zrzutu wody z płuczek na swoim obszarze.

- Mamy nadzieję, że kwestia ta zostanie potraktowana priorytetowo również w szwedzkim parlamencie. To nisko wiszący owoc, dzięki któremu możemy zmniejszyć nasz negatywny wpływ na istotne środowisko morskie - wskazała Lunde Hermansson.

PAP/aś