Mieszkańcy Darłowa podczas Zaduszek Morskich wspominali znajomych i przyjaciół: - Przychodzimy do naszego Pana, aby dziękować za naszych braci i siostry. Mój tata był rybakiem. To są ludzie, z którymi kiedyś nas łączyła przyjaźń. Pracowaliśmy razem, spotykaliśmy się prywatnie i służbowo. Mam dwóch takich kolegów rybaków, którzy zostali w tym morzu. Pamięć o nich pozostaje.
Ojciec Sebastian Fierek, proboszcz parafii pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbego w Darłówku podkreślił, że takie wydarzenia są ważne dla mieszkańców: - Niedawno usłyszałem syreny i spotkałem jedną z parafianek, która mówi: „Ojcze, boimy się, nasi są na morzu”. Uświadomiłem sobie wtedy, jak trudna jest ta praca, co muszą przeżywać żony, matki. Nasza parafia jest małą wspólnotą, ale wszyscy jesteśmy związani z morzem. Mieszkają tu rybacy, marynarze, żołnierze, którzy kochają morze. Inicjatywa tych zaduszek pojawiła się, aby integrować środowisko.
Darłowskie Zaduszki Morskie odbyły się już po raz czwarty.
ap/rż
Wczoraj w darłowskim porcie zapłonęły znicze
fot. Anna Popławska
Darłowianie modlili się za tych, którzy nie powrócili z morskich wypraw.
fot. Anna Popławska