fot. Jarosław Ryfun/Polskie Radio Koszalin

Gościem porannego „Studia Bałtyk” był od lat związany z lewicą, zachodniopomorski poseł do Parlamentu Europejskiego Bogusław Liberadzki. W rozmowie z Anną Popławską m.in. komentował słaby wynik Lewicy w wyborach samorządowych.

Gość nie ukrywał, że oczekiwał przynajmniej trzech mandatów dla jego ugrupowania w sejmiku zachodniopomorskim. - Mamy jeden, dla Stanisława Wziątka, bo to „firma”, na którą zawsze możemy liczyć - stwierdził.

Dopytywany o przyczyny słabego wyniku Lewicy w niedzielnych wyborach stwierdził: - Chyba źle rozłożyły się akcenty. Za mało trzymano się spraw regionalnych.

Jednak daleki był od żądania surowych powyborczych rozliczeń. - To niekonieczne musi oznaczać „egzekucję” niektórych ludzi - powiedział.

Europoseł odniósł się także sugestii koalicjantów na temat „nadreprezentacji” Lewicy w rządzie. - Ja bym bardzo chciał, aby Trzecia Droga (jej liderzy dop. red.) i nie tylko ona była bardziej powściągliwa w słowach - odparł. Podkreślał, że jego ugrupowanie jest lojalnym, ważnym programowo koalicjantem: - Jesteśmy najmniejszym, ale koniecznym partnerem - zaznaczył.

Europoseł potwierdził, że tym razem, po czterech kadencjach w Brukseli, najprawdopodobniej jego nazwiska na listach kandydatów do Parlamentu Europejskiego nie będzie. - Wszystko na to wskazuje - stwierdził.

ap/zas

Posłuchaj

Gość porannego „Studia Bałtyk”: Bogusław Liberadzki